„Kolekcjoner porzuconych dusz. Reportaże z Brazylii” Eliane Brum. Tytuł mówi sam za siebie. Niedawno czytałam reportaże z Białorusi, a teraz zaniosło mnie na drugi koniec świata. I to jest właśnie najlepsze w tym gatunku: dostaje się prawdziwy, czasem bardzo bolesny opis miejsc, do których nie pojadę, nie zobaczę na własne oczy. Gatunek ten ma jeszcze jedną zaletę. Nie pokazuje widoków i ludzi rodem z katalogów biur podróży. Skupia się na tym, co zazwyczaj omijają turyści: na życiu zwykłych ludzi. Niejednokrotnie biednych, zepchniętych na margines i codziennie zmagającymi się z prozaicznymi problemami.

Zbiór rozpoczyna reportaż o łapaczkach dzieci, czyli rdzennych mieszkankach Brazylii, które przemierzają dżunglę amazońską, by pomagać kobietom podczas porodu. Na tom składają się teksty gorsze i lepsze. O fawellach, czyli dzielnicach biedoty, gdzie rządzą gangi narkotykowe, czytałam już niejednokrotnie. Tym razem Brum opisuje wojny gangów narkotykowych z perspektywy matek, których synowie handlują dragami. Kobiety są świadome, że prędzej, czy później będą musiały kupić trumnę i pochować swoje dziecko. Strzelaniny są na porządku dziennym, a policja jest zbyt niemrawa, żeby zrobić z tym porządek. Zresztą czytałam w reportażu innego autora, że policja ma niezłe profity z handlu narkotykami, więc nie pali się do tego, by rozbijać młodociane gangi.
Brum w swoich tekstach skupia się na losie pojedynczych, konkretnych osób. Jako reporterka musi świetnie umieć nawiązywać relacje ze swoimi bohaterami, co świetnie widać w reportażu opisującym życie wewnątrz domu starców. Każdy z bohaterów lepiej lub gorzej radzi sobie z samotnością, oddzieleniem od rodziny, dotychczasowego życia. Prawdziwym ciosem dla nich, z którym nie zawsze są w stanie się pogodzić, jest fakt, że nie są już nikomu do niczego potrzebni. Wyekspediowani przez najbliższych do domu opieki są zostawieni samym sobie. Ich życie, a przynajmniej to, które wiedli do tej pory się skończyło.
Reporterka towarzyszyła też pewnej kobiecie, u której zdiagnozowano nowotwór, w powolnym odchodzeniu. Tekst jest bardzo przejmujący, prawdziwy, ale jednocześnie pisany z szacunkiem i czułością do bohaterki.
„Kolekcjoner porzuconych dusz” pozwala zajrzeć w głąb Brazylii. Zobaczyć, jak pod mikroskopem losy pojedynczych ludzi. Zazwyczaj są to losy pełne cierpienia, rozczarowania i ciągłej, codziennej walki o jedzenie, o przetrwanie, o godność.