Czy słaba książka może być dobra? O tym, że może tak być przekonałem się po lekturze „Kulisów cesarza”. Theodor Plievier, był miernym pisarzem. Wątki plączą się, dialogi kuleją, dość powiedzieć, że jego warsztat pisarski nie był najwyższej próby.

Na czym więc polega wartość tej książki? Odpowiedź jest bardzo prosta. Autor brał udział w wydarzeniach które opisuje. Theodor Plievier w czasie I Wojny Światowej służył w Kaiserliche Marine. Brał udział w bitwie jutlandzkiej, w rejsach rajderów, a w końcu w buntach marynarzy w Kilonii w 1918 roku. W języku polskim, poza tą książką, nie ukazały się (a przynajmniej ja o tym nie wiem) żadne wspomnienia szeregowego marynarza, służącego w marynarce Cesarstwa Niemieckiego.
Dzięki lekturze „Kulisów cesarza” możemy dowiedzieć się jak prowadzono „rekrutację” marynarzy zaraz po wybuchu wojny, jak wyglądała bitwa jutlandzka, nie z perspektywy mostka kapitańskiego, ale z wieży artyleryjskiej. Co było iskrą, która w 1918 roku wywołała pożar buntu?
„Kulisi cesarza” – tytuł może się wydać niezrozumiały, śpieszę więc z wyjaśnieniem. Kulis – to tragarz, w Chinach i południowo-wschodniej Azji. Ponieważ niemieccy marynarze, harowali podczas służby za śmieszny żołd, nazywano ich kulisami, kulisami cesarza…
Niestety, książki tej na próżno szukać w księgarniach, po 1990 roku nie ukazało się ani jedno wydanie. Pozostaje tylko Allegro lub antykwariaty.